„Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył! A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże” (kard. Stefan Wyszyński).

To stwierdzenie wielkiego Prymasa Tysiąclecia może być doskonałym wprowadzeniem i komentarzem do lektury dzisiejszej Ewangelii. Wsłuchując się w głos Jezusa, który dociera do nas z Kazania na Górze, postawmy sobie kilka pytań.

Czy trudno jest miłować tych, którzy nas miłują? Pomyślmy o najbliższych: współmałżonku, rodzicach, dzieciach, wnukach, rodzeństwie, krewnych, współpracownikach, my oblaci – o współbraciach w zakonie.

Czy trudno miłować tych, z którymi Ty Panie Jezu się utożsamiasz? Głodnych, spragnionych, podróżnych, nagich, chorych, więźniów, „różnego rodzaju ubogich” (Konstytucja 5). A przecież z tej właśnie miłości będziemy sądzeni pod wieczór życia. „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Wreszcie, czy trudno jest miłować samego siebie? Ty, Panie pouczasz, że jest to miara miłości bliźniego. Nie mogę więc naprawdę kochać kogoś drugiego, jeśli w stosunku do siebie samego brakuje mi miłości.

I jeszcze dwa pytania. Czy mogę miłować nawet nieprzyjaciół? I dlaczego mam to czynić? W tym wielkim poście po raz kolejny słyszę to Twoje wezwanie: „A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”(Mt 5,44). To wezwanie pomaga mi zrozumieć komentarz pewnego kapłana do dzisiejszej perykopy: „Miłość nie może być targiem: kocham, bo ty kochasz. Miłość jest obdarowaniem pomimo. Miłość nie patrzy przez pryzmat wad i niedoskonałości. Ona umie przejść ponad nienawiścią i wrogością” (ks. Andrzej Szopiński).

I pozostaje ostatnia odpowiedź. Mamy miłować nieprzyjaciół – mówisz Panie – bo „tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,45).

W Wielkim Poście tak wielu z nas mobilizuje się, by wkroczyć na drogę doskonałości. Przyznam się, że podniosłeś nam Panie, bardzo wysoko poprzeczkę: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski”. Ale czy rozumiem doskonałość, tak jak Ty? Św. Łukasz ten sam fragment Ewangelii tłumaczy w ten sposób: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”(Łk 6,36).

Panie Jezu, proszę Cię prowadź mnie drogą miłości, abym choć trochę upodobnił się do Ciebie i Twojego Ojca. A jeśli miałbym wątpliwości, czy mam miłować nieprzyjaciół to przypomnij mi, że ja jestem pierwszy spośród grzeszników, których kocha Bóg i sprawia, że co dzień wschodzi nade mną Jego słońce, a gdy potrzeba zsyła deszcz (także deszcz Jego nieskończonych łask).


Krzysztof Ziętkowski OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), superior klasztoru w Poznaniu.